Ja, czy czarny charakter?

     Nazywam się Kotori Nakisa, jestem niską słodką nastoletnią dziewczyną. Mam krótkie czarne włosy i duże czarne oczy, jestem pesymistką. Od lat zajmuję się tylko tym co jest mi potrzebne, jestem najlepsza w szkole, nigdy nie byłam z nikim, zawsze sama jak palec. Ukrywam pewną tajemnice, a mianowicie jestem córką samej śmierci pomagam jej czasami, ale zawsze mnie o to prosi. Praktycznie rzecz biorąc niektórzy twierdzą, że ja sama jestem śmiercią. Przychodzę po stworzenie, gdy zbliża się jego ostatnia minuta. Moim ulubionym sposobem na zabicie jest potrącenie samochodem, jest to najbardziej bolesna i chyba najdłuższa śmierć. Mieszkam sama odkąd skończyłam 13 lat.
    Pewnego dnia, kiedy byłam w szkole do naszej klasy dołączył wysoki, umięśniony chłopak o czerwonych pustych oczach i długich niebieskich jak niebo włosach.
- To jest Ai Dekaro, przyjmijcie go najlepiej jak potraficie.- patrzyłam na to wszystko z obojętnością- Usiądziesz obok Kotori-chan, nie masz nic przeciwko, prawda?
- Nie, Yakuzo.- oparłam głowę na dłoni i uśmiechnęłam się
Mówiłam nauczycielom po imieniu, ponieważ nie mieli nic przeciwko. Chłopak podszedł i usiadł obok mnie. Nasz wychowawca zawsze usadzał nowych obok mnie, bo wiedział że jestem odseparowana od innych, jednak już po jednym dniu każdy chciał inne miejsce.
- Hm..- odwróciłam się do niebieskowłosego- A więc jesteś nowy...
- Tia...
- Masz dziwne oczy, coś się stało?
Chłopak odwrócił wzrok od nauczyciela i spojrzał na mnie.
- Mam takie od urodzenie, Kotori...- uśmiechnął się
Zaskoczenie, to czułam kiedy po raz pierwszy widziałam uśmiech podobny do mojego. Chłopak jest zbyt pewny siebie.
- Ai... jesteś taki kuszący- siedzieliśmy całkiem z tyłu więc nikt nas nie widział, zbliżyłam swoją twarz do jego, dotknęłam moją zimną jak lód dłonią jego policzka, a on nawet nie zadrżał.
- Jesteś przerażająca kiedy tak na mnie patrzysz.
- Czyli jak?
- Z pożądaniem.
Znowu zaskoczenie, zaczęłam drżeć. Było mi dziwnie słabo, jednak nie zamknęłam oczu, ciągle patrzyłam na twarz chłopaka. Zdjęłam moją rękę z jego policzka i odwróciłam się do nauczyciela, który rozwiązywał właśnie bardzo długie zadanie na tablicy. Zapisywałam notatki z niezwykłą szybkością, spojrzałam w stronę chłopaka, pisał z podobną szybkością do mnie.
    Po chwili liczby i litery zaczęły mi się rozmazywać przed oczami.
- Proszę pana?- odezwał się Ai
- Tak?
- Kotori źle się czuję, mogę iść z nią do pielęgniarki?
Szepty w klasie zagłuszył Yakuzo.
- Cisza. Idźcie.
- Dobrze.
Najpierw niebiesko-włosy wstał i pomógł wstać mi. Kiedy wyszliśmy z klasy nauczyciel kontynuował zajęcia.
- Czemu mi pomagasz?- spytałam
- Nikt nie zasłużył na samotność.
Cały czas trzymał mnie za łokieć. Wyszarpnęłam mu moją rękę i odsunęłam się od niego. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam na niego beznamiętnym wzrokiem.
- Myślisz, że nie wiem, co knujesz?
- Czyli nie mogę już nawet kochać.
- Wybrałeś złą osobę.
- Kotori ty nawet jak źle się czujesz potrafisz zniszczyć człowieka.- podszedł od mnie i wyszeptał mi do ucha- To mi się najbardziej w tobie podoba.
Znowu drżałam. Zdecydowałam podjąć drastyczne kroki. Wyjęłam sztylet i trafiłam go w brzuch.
- Nie waż się do mnie odzywać, Ai.
- Nie zabronisz mi Kotori.- mówił normalnie
Nie wytrzymałam, kopnęłam go w jego ranę, przez co upadł.
- Remember, never say my name.- powiedziałam z pogardą
Odwróciłam się i wyszłam ze szkoły. Kiedy wróciłam do domu byłam już całkiem wykończona. 
- Trzeba było tyle nie palić. Dajesz zły przykład, Kotori.- głos należał do mojego starszego brata
- Co tu robisz, Shi?- zapytałam wkurzona
- Miłe powitanie siostrzyczko. Chciałem sprawdzić jak się masz.
- Nigdy się mną nie interesowałeś, powiedz czego chcesz i spadaj.
Zamknęłam oczy i po chwili je otworzyłam. Stał przede mną. Jego krótkie czarne włosy spadały mu na lewe oko, które było koloru czerwonego, drugie było granatowe. Uśmiechał się zbliżył swoją twarz do mojej.
- Wiesz, że nie jesteśmy prawdziwym rodzeństwem?
- Tak, od dawna.
- A więc nikt nie będzie miał nic przeciwko jak cię pocałuję.
Nie mogłam z nim walczyć był silniejszy i chociaż zabiłam więcej niż on mam mniej doświadczenia.
Nigdy go nie obchodziłam, a teraz chce mnie całować, co się z nim dzieje. Zamknęłam oczy i poczułam jego wargi na moich ustach. Śmierć przygarnęła go kiedy jego rodzice zmarli przed moim narodzeniem. W ogóle ze mną nie rozmawiał, ciągle siedział sam i patrzył w niebo. Takiego go zapamiętałam.
- Kotori...- jego głos wyrwał mnie z zamyślenia
- Tak?
- Widziałem cię w szkole, ten gościu co tak cię napastuje...
- Chodzi ci o Ai'a?
- Tak. W razie czego powiedz mi, obronię cię.
- Nie trzeba.- powiedziałam i obróciłam głowę w lewo
- Nie chcę by coś ci się stało.- dotknął mojego policzka, jego dłoń była ciepła, a ja byłam bardzo zmęczona.
- Powiem ci, jak coś się stanie, a teraz jeżeli pozwolisz pójdę pod prysznic, a później się położę.- wyminęłam go i ruszyłam w stronę łazienki.
- Ach... zapomniałem ci powiedzieć, zostaję tu na trochę.
- Co?!- przystanęłam- A... ale jest tylko jedno łóżko.
- A więc będę spać z tobą.
- Ty chyba oszalałeś, śpisz na kanapie.
- Dobra, dobra zrozumiałem.
Po prysznicu tak bardzo mi się chciało spać, że nie zauważyłam postaci brata śpiącej pod ścianą na łóżku. Położyłam się obok nakryłam kołdrą i zasnęłam. Rano obudziłam się dosyć wcześnie. Lekko uchyliłam powieki, ziewnęłam, przetarłam oczy i ponownie je otworzyłam. Dopiero teraz zauważyłam w jakiej jestem pozycji. Byłam przytulona do umięśnionej klatki mojego przyrodniego brata, a on otaczał mnie ramieniem. Krzyknęłam i spadłam z łóżka.
- Kotori... co się tak drzesz z samego rana?- zapytał zaspany Shi
- Mówiłam, że masz spać na kanapie!
- Było niewygodnie, nie moja wina, że wepchnęłaś się do zajętego łóżka.
- Mojego łóżka idioto!- wstałam- Przeprosisz mnie po tym jak zrobię śniadanie, a ty masz posprzątać ten bałagan, który na robiłeś. Masz 20 minut od teraz.
Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z dolnej szafki jajka, planowałam zrobić omlety. Kiedy już je smażyłam przyłapałam się na myśleniu o Dekaro, a później o moim przyrodnim bracie.
- Co jest ze mną nie tak?- zapytałam siebie cicho, żeby Shi nie usłyszał
- Skończyłem.- powiedział Shi, stał oparty o blat, który był na przeciwko kuchenki
Wystraszyłam się, że aż podskoczyłam i krzyknęłam.
- Nie strasz mnie tak.
- Wszystko z tobą w porządku. To inny są dziwni.
- A więc słyszałeś.
- Przede mną nic nie ukryjesz, siostrzyczko.
Wychylił się przez blat i mnie pocałował.
- Mógł byś już przestać?
- Hm...
- Czemu się mną bawisz? Czy to takie zabawne?
Wyprostował się i już po chwili był za mną. Przytulił mnie od tyłu i wyszeptał:
- Nadal myślisz, że to tylko zabawa? Mam ci pokazać, że się grubo mylisz?
- Najpierw skończę to co zaczęłam, bo nie będzie śniadania.
- Okey, I will be waiting.
Dobrze wiedział, że znam ten język jak własną kieszeń. Wypuścił mnie z uścisku i usiadł przy stole. Dopiero teraz mogłam mu się przyjrzeć. miał na sobie tylko slipki i koszulę, przez którą było dokładnie widać jego wyćwiczone ciało. Po raz pierwszy w życiu się zarumieniłam, odwróciłam wzrok i nałożyłam omlety na talerze. Podałam i powiedziałam:
- Smacznego.
- Nawzajem.
Zjedliśmy śniadanie w ciszy, bez kłótni i rozmów, jednak cały czas czułam na sobie jego wzrok, przez co znowu się zarumieniłam. Miałam na sobie tylko majtki i sukienkę do spania, była dosyć przewiewna, bo była do połowy ud. Czułam się wiec trochę niezręcznie. Czułam również zmęczenie chociaż wyspałam się. Zjadłam mojego omleta, a Shi zjadł dwa. Wstałam, pozbierałam talerze i włożyłam do zmywarki, po czym weszłam do mojego pokoju, a za mną mój przyrodni brat.
Podeszłam do szafki na ubrania stojącej koło łóżka. Po chwili już leżałam na łóżku pod Shi. Nie miałam już na nic sił, więc nawet się nie opierałam, kiedy pocałował mnie z języczkiem. Trzymał moje ręce na wypadek gdybym chciała się uwolnić, jednak nic takiego się nie stało.
- Co się z tobą dzieje?- zapytał
- Nie wiem. Dziwnie się czuję.
- Czyli jak?
- Jakbym okłamywała siebie.
- Hm...
- Cały czas nie wiem co ze mną się stanie jeżeli dorosnę. Może zajmę miejsce mamy, a może będę nadal zwykłą kobietą.
- Ja tego nie wiem, ale wiem, że cię kocham.
Jego usta znów złączyły się z moimi. Tylko, że tym razem zjeżdżał niżej z pocałunkami, całował mnie po szyi, a potem po brzuchu. Dalej się nie posunął, bo wiedział, że nie jestem na to jeszcze gotowa. Po godzinie zadzwoniła do mnie matka.
- Halo?- odebrałam telefon
- Witaj córeczko, mogłabyś mi dziś pomóc?
- Oczywiście.
- Spotkajmy się tam gdzie zawsze.
- Dobrze.- rozłączyłam się- Shi idę pomóc matce.- zwróciłam się do brata
- Czemu akurat teraz?- zapytał
- Pracuję tylko w weekend u mamy, bo w tygodniu chodzę do szkoły i muszę się uczyć.
Ubrałam się w czarne spodnie, czerwoną bluzkę i szarą bluzę.
- O której wrócisz?- wstał z łóżka
- Nie wiem. Mogę wrócić o północy, a mogę wcześniej, zależy od zadań.
Podszedł do mnie i pocałował mnie.
- Tylko się nie przemęczaj.
- Shi...
- Tak?
- Mam dla ciebie zadanie. Mógłbyś odrobić moje lekcje, proszę.
- Eh... idź już, zrobię, kotku.
- Paa.
- Powodzenia.
    Kiedy doszłam na miejsce matka już tam była, czekała na mnie. Miejscem naszego spotkanie była stara świątynia. Całkiem zarośnięta i opuszczona.
- Długo czekałaś?
- Nie moja droga.
- Rozumiem, jakie jest pierwsze zadanie?
- Najpierw wolałabym z tobą porozmawiać.
Była piękna: wysoka, długie czarne włosy oraz czarne oczy. Miała na sobie długą czarną suknie, a 1/4 z niej leżała na ziemi.
- O czym?
- Popieram twoją decyzje o Shi. Myślę, że to był najwyższy czas, aby powiedział ci swoje uczucia, jednak jest jeszcze kilka osób, które będą chciały być z tobą.
- Matko... ty widzisz przyszłość, prawda?
- Tak.
- Czy ja znajdę w życiu miłość?
- Swoją życie musisz przeżyć sama, nie jesteś w stanie kochać.
- Rozumiem.
- Nie smuć się, jesteś cudowną córką, siostrą i wspaniałą kochanką. Jesteś moją córką, córką śmierci.
    Wykonałam z 5 zadań i wróciłam do domu. Była 20:30 weszłam  do salonu i od razu w oczy rzucił się czarnowłosy chłopak śpiący na blacie stołu. Podeszłam bliżej, zeszyty leżały obok niego. Sprawdziłam je i doszłam do wniosków, że wykonał zadanie jakie mu powierzyłam. Stwierdziłam, że tak słodko śpi, że nie będę go budzić. Pocałowałam go w czoło i poszłam uszykować obiadokolacje.
Kiedy obudził się jedzenie leżało już przed nim.
- Dzięki, dawno wróciłaś?
- Nie, z 43 minuty temu.- nie spojrzałam nawet na zegarek
- Rozumiem. Jak poszło?
- Tak jak zawsze,  gładko i bez problemów.
- Cieszę się.
Wróciliśmy do jedzenia, po chwili jednak znów spojrzałam na Shi.
- Hey, do you want to play a game?- zapytałam
- Sure.
Wstałam z krzesła podeszłam do niego i pociągnęłam go za rękę. Zostawiłam go na środku salonu i włączyłam muzykę.
- Śpiewaj Shi, śpiewaj!
Skillet - whispers in the dark (piosenka, którą śpiewał Shi)
- No dobra teraz ty coś zaśpiewasz dla mnie.
Podszedł do odtwarzacza i chwile przy nim majstrował, po chwili usłyszałam melodie, którą znam od dawna.

David Guetta - Titanium ft. Sia (Piosenka, którą śpiewała Kotori gdy była mała)

- Skąd wiedziałeś, że ją znam.
- Zawsze słuchałem jak ją śpiewasz.
Zarumieniłam się.
- Zawsze?
- Tak.
Podszedł do mnie i przytulił. Nagle ogarnęło mnie zmęczenie. Usnęłam w jego mocnym, ciepłym uścisku. Rano obudziłam się sama w łóżku. Poszłam się umyć, a kiedy wyszłam z łazienki zauważyłam jak czarnowłosy robi śniadanie. Podeszłam do blatu i oparłam się na nim
- Już wstałaś?
- Tak.
- Siadaj zaraz będzie jedzenie.
- Ok.
Usiadłam, po chwili podał dania, usiadł i zjedliśmy razem. Źle się trochę czułam, ale zjadłam wszystko.
- Coś się stało, jesteś blada.- podszedł do mnie i pogłaskał mnie po policzku.- Idź spać ja się zajmę domem.
- Okey.
Ranek był bardzo męczący, wstałam bardzo wcześnie nie chciałam budzić Shi, więc poszłam przygotować śniadanie, jednak i tak go obudziłam, bo zbił mi się talerz. Ukucnęłam i zaczęłam zbierać kawałki rozbitej porcelany i nie zważałam na pokaleczone ręce.
- Kotori, wszystko w początku?
- Tak, jest okey.
- Skaleczyłaś się?
- To nic takiego.
- Nic takiego!? Twoje ręce są całe we krwi.
Wziął mnie za nadgarstki i podniósł. Puścił zimną wodę i kazał mi przepłukać  rany. Po tym obmył mi ręce wodą utlenioną i owinął bandażem.
- Teraz musisz się oszczędzać. Proszę nie przemęczaj się za bardzo, ja za chwilę wychodzę. Wrócę późno nie czekaj na mnie z kolacją.
Wszedł do mojego pokoju kilka minut później wyszedł ubrany, włożył buty założył kurtkę i wyszedł. Dopiero teraz usłyszałam deszcz szumiący za oknem, było tak cicho, że słyszałam tylko tykanie zegara. Opuściłam głowę i spojrzałam na moje ręce owinięte bandażem, rany nadal krwawiły. Pozbierałam resztę porcelany leżącej na płytkach czarnych jak smoła, włączyłam muzykę i zaczęłam śpiewać. 

David Guetta - She Wolf

     Kiedy piosenka się skończyła podniosłam głowę do góry i zaczęłam się śmiać.
- Nikt nie ma nade mną kontroli, czas zacząć walkę chłopcy! 

Kilka dni później

 Sasuke

    Jestem nikim, czy naprawdę tak ma być, czy mam stracić wszystko: moich przyjaciół, dom i... rodzinę? Czemu z nim walczyłem o wszystko? Czy taki był jego cel? Zabije cię Ai!
    Nazywam się, a właściwie nazywałem się Sasuke Narami. Siedzę pod jakąś starą kwiaciarnią, jest całkiem opuszczony, jednak kwiaty w środku wyglądają cudownie. Pada deszcz, a ja jestem cały w siniakach i krew mi leci z ran na twarzy, boli jak cholera. Po chwili lampa, która była niedaleko mnie zgasła, a już po chwili przede mną stała postać o krótkich włosach z parasolem w ręce. Nie mogłem jej się bliżej przyjrzeć, ponieważ było ciemno. Nachyliła się i wyciągnęła rękę zasłaniając mnie parasolem przed deszczem. Lampa znów się zaświeciła, to była dziewczyna o krótkich czarnych włosach i czarnych oczach, była ubrana w długie czarne spodnie i czerwoną bluzę uśmiechała się. Wyciągnęła drugą rękę do mnie.
- No dalej wstawaj, trzeba opatrzyć te rany.- powiedziała
- Jesteś aniołem?- zapytałem
- Nie, jestem człowiekiem.- powiedziała ze śmiechem- Chodź, bo się przeziębisz.
Faktycznie mogłem się przeziębić mam na sobie tylko długie czarne spodnie i podartą białą koszule. Podałem jej moją dłoń i wstałem z jej pomocą, była dosyć silna.
- Jestem Kotori, a ty jak masz na imię- zapytała po tym jak ruszyliśmy do jej domu
- Mam na imię Sasuke. Mogę o coś zapytać?
- Jasne.
- Dlaczego...
- Jesteśmy na miejscu.
Staliśmy przed małym białym domkiem. Dziewczyna wyjęła z kieszeni klucze, otworzyła drzwi, wpuściła mnie do środka, weszła zaraz za mną i zakluczyła drzwi.
- Rozgość się, ja tylko pójdę po apteczkę.
- Dobrze, dziękuję.
- Nie dziękuj, jeszcze nic nie zrobiłam.
Usiadłem na kremowej sofie i rozejrzałem się po salonie, był połączony z kuchnią wszystkie ściany były limonkowe, pewnie lubi ten kolor. Meble były w jasnych kolorach, jedynie pod jedną ze ścian stała ciemna drewniana półka z książkami, a obok niej był czarno-czerwony fotel. Wstałem, podszedłem, przejechałem po grzbietach książek i czytałem tytuły. Najbardziej zaciekawił mnie tytuł "Krwawe zaćmienie księżyca" prawdopodobnie horror, może lubi takie klimaty choć... nie wygląda.
- Widzę, że cię zaciekawiła cię moja książka.- usłyszałem głos za sobą, podskoczyłem i obróciłem się do niej
- Wystraszyłaś mnie.
- Wybacz. Usiądź na tym fotelu muszę opatrzyć twoje rany.
Usiadłem i wziąłem od niej apteczkę i położyłem sobie na kolanach, żeby nie musiała jej trzymać. Wyjęła z niej wodę utlenioną i wacik.
- Może trocha zaboleć.
- Nic mi nie będzie.
Wszystko robiła bardzo delikatnie. Jej twarz wyrażała troskę.
- Niestety, ale te dwie rany na nosie pozostawią blizny.
- Ehh... to już nie ważne i tak nie mam gdzie wracać.
- Możesz zostać u mnie, a właściwie to i tak musisz zostać dopóki rany się nie zagoją.
- Nie mam pojęcia jak ci dziękować. 
- Nie musisz, nikt nie zasłużył na samotność.
- Ty...
- Coś nie tak?
- Nie, wszystko ok.
W tamtej chwili przypomniał mi się obraz Ai-ego stojącego przede mną i mówiącego, właśnie te słowa, które wypowiedziała ta dziewczyna "Nikt nie zasłużył na samotność." Odtrąciłem go wtedy.
Przyrzekł mi, że zniszczy moje życie.
- Zrobię kolację.- głos Kotori wyrwał mnie z zamyślenia
- Okey.
Nie mogłem przestać myśleć o Ai'm. On mnie nienawidzi, a do tego rozwalił moje życie. Czy moje życie jeszcze kiedyś będzie takie jak dawniej?
- Możliwe, że nie.- dziewczyna stała przede mną
- Słucham?
- Jeśli chcesz mieć życie chociaż trochę podobne to tego wcześniejszego musisz przestać się bać i poznać prawdziwego siebie, oraz zacząć żyć chwilą.- usiadła na moich kolanach i spojrzała mi prosto w oczy- Musisz poczuć smak pychy, zobaczyć jak to jest, poczuć to.
Po chwili nasze wargi się złączyły, przez kilka sekund to ona górowała, ale tym razem nie mogłem być gorszy, teraz ja górowałem nad Kotori. Kiedy nasze usta się rozłączyły ciężko oddychaliśmy. Zeszła z moich kolan, odwróciła się i złapała się za głowę. Po czym spojrzała na mnie smutnymi oczami.
- Czy coś...- zacząłem
- Twoje wspomnienia... one są tak wesołe, a ty wszystko straciłeś przez tego idiotę Ai'a. Przykro mi, ale nie da się go zabić, tak jak mnie.
- O co tu chodzi?!
- Śpij...
Nagle ogarnęła mnie fala zmęczenia tak jakby cała moja energia życiowa ze mnie uleciała.  Walczyłem przez chwile, po czym straciłem przytomność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz