Księżniczka Ciemności

 Księżniczka Ciemności


    Serce me czarne jak smoła jest. Nie potrafi kochać robi to co chcę.
    Boję się, że zaginie i nie wróci. Chcę kochać, lecz ono pozwala.
    Chcę płakać, lecz ono mi odmawia. Chcę się śmiać, lecz ono nie chcę.
    Chcę umrzeć, lecz ciało mi odmawia.

    Nie pamiętam dokładnie swojej przeszłości, ale za to pamiętam jak to wszystko zaczęło. Miałam dwanaście lat, gdy pewnego dnia wyszłam pohuśtać się na huśtawce. Nie zauważyłam kiedy zrobiło się całkiem ciemno, ponieważ chmury zasłoniły słońce. Ogród, w którym byłam należał do moich rodziców. Wszędzie było pełno białych róż, bo to ulubione kwiaty mojej mamy. Huśtawka była odgrodzona żywopłotem od reszty ogrodu, można było się tam dostać przez drzwi ukryte pod zaroślami. Po kilku minutach coś błysnęło w oddali. Wystraszyłam się na początku, ale po chwili stwierdziłam, że jestem już duża i nie mogę się wszystkiego bać. Nadal siedziałam w ogrodzie. W pewnym momencie usłyszałam grzmot niedaleko, a po jakimś czasie piorun trafił we mnie. Poczułam ból w skroniach i krzyknęłam. Kilka minut później znaleźli mnie rodzice, mama płakała, a tata wziął mnie na ręce, ponieważ leżałam na zimnej trawie. Jego twarz wyrażała przerażenie, a oczy intensywnie zielone, tak jak mamy zdziwienie. Rozczochrane brązowe włosy lekko powiewały na wietrze. Matka miała blond włosy długie do pasa. Ja wyglądałam zupełnie inaczej: szare jak mgła oczy i długie poza pas czarne włosy z grzywką na prawą stronę.
- Papo, czy coś się stało?- zapytałam ostatkiem sił
- Nic, nic się nie stało, Nyx.- odpowiedział
Tak właśnie mam na imię. Ojciec zaniósł mnie do domu, do mojego pokoju. Limonkowe ściany i ciemno-drewniane meble tylko to było w sypialni. Tata położył mnie na łóżko, a ja od razu zasnęłam. Kiedy się obudziłam rozglądnęłam się po całym domu, ale nikogo w nim nie było oprócz mnie. Wróciłam więc do mojego pokoju, podeszłam do lustra i spojrzałam na moje odbicie. Na moim czole widniał czarny sierp księżyca.
- Nie... Kim ja jestem?!- powiedziałam do siebie
- Nie jesteś już naszą córką, ani człowiekiem. Jesteś potworem.- usłyszałam suchy głos ojca. Obróciłam się do niego.
- Nadal jestem sobą, nadal jestem waszym dzieckiem!- płakałam
- Nie jesteś, masz to coś na czole, a do tego łakniesz krwi.- powiedział i rzucił mi fiolkę z mętnym czerwonym płynem.- Wypij, a się przekonasz.
Otworzyłam flaszkę i wypiłam jej zawartość, ponieważ zawsze słuchałam się rodziców. Ciecz miała słodko-słony smak. Oblizałam usta, a potem wycedziłam przez zęby:
- Więcej...
- Teraz już wiesz czym jesteś.
- Potworem.- powiedziałam to tak spokojnie, że aż sama się zdziwiłam
- Jeżeli odejdziesz, będzie lepiej dla mnie i dla matki.
- A więc więcej już mnie nie zobaczycie.
- Żegnaj.
- Żegnaj, ojcze.- powiedziałam smutno
Kiedy się spakowałam wzięłam tysiąc sztuk złota i wyszłam. Trudno mi było opuszczać mój rodzinny dom, ale tak będzie lepiej. Osiodłałam konia i ruszyłam przez las. Dokładnie nie pamiętam tego co się tam wydarzyło, ale błąkałam się wśród drzew dwa lata. Później znalazła mnie Katarina. Dała mi schronienie, opiekę i miłość. Była taka jak ja, porzucona przez rodziców po naznaczeniu, czyli po tym jak pojawił się znak na czole. Jej sierp był niebieski, a mój jak już wcześniej wspomniałam był czarny. Nie wiedziałyśmy kim jesteśmy, a jedyna wiadomość którą znałyśmy to było to, że możemy używać magii. W dawnym domu nauczyłam się walki wręcz, jedyna rzecz jaka mi się przydała oprócz pieniędzy. Zarabiałam zabijając zwierzęta i stwory. Kata (tak nazywałam Katarinę) zawsze mówiła "Nigdy nie żyj przeszłością, żyj chwilą". Skorzystałam z jej rady i zapomniałam o tym co było kiedyś. Teraz mam 16 lat.
Aktualnie siedzę na jednej z gałęzi wielkiego starego dębu i czekam na stwora, który poluje na zwierzęta hodowlane. Pastuch powiedział, że dostanę dwieście sztuk złota, jeżeli zabiję tą zwierzyne, w zasadzi to jestem ciekawa, co to za potwór. Po chwili na skraju polany pojawiła się postać, w jej oczach błysnęła czerwona iskra, wyglądała trochę jak... człowiek! Zeskoczyłam z drzewa i podbiegłam do "stworzenia". Całkiem nieźle widzę w ciemności, więc od razu zilustrowałam go wzrokiem. Był to chłopak o szarych oczach i czarnych włosach zupełnie jak ja i Katarina, ale jego były krótsze oczywiście.
- Kim jesteś i co tu robisz?- zapytałam
- Jestem Atrox, szukam mej królowej.
- Wśród owiec raczej jej nie znajdziesz.
- To tylko pożywienie.- dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że na jego czole taki sam niebieski sierp księżyca, jak na Katy.
- Jesteś jednym z nas...
- Ty też masz ten znak.
- Tak musimy już iść, pogadamy u mnie, a Katarina się ucieszy, że mamy gościa. Poszliśmy na skraj lasu do chatki Katy i mojej. Weszłam zaraz za nim i krzyknęłam:
- Katarino, mamy gościa!
Zza ściany wyłoniła się wysoka kobieta ubrana w czarno-czerwoną sukienkę.
- Gościa? Oo... jeden z nas. Jak cię zwą?
- Atrox, proszę pani.
- Mów mi Katarina. Atrox... nie jesteś czasami uczniem Satomiego?
- Tak, znasz go?
- Walczyłam z nim na froncie, był z niego niezły przystojniak, ty też jesteś niczego sobie...- kiedy tak gadali chciałam zaparzyć sobie herbaty z syndromu (syndrom- owoc o cudownie słodkim zapachu jak i smaku), jednak Kata złapała mnie za kołnierzyk mojej bluzki i postawiła mnie przed chłopakiem- Poznałeś już Nyx?
- Ty jesteś Nyx?
- Tak.- odpowiedziałam zirytowana po tym jak uwolniłam się od Katariny.
Nie minęło kilka sekund, a Atrox klęczał na jednej nodze i podniósł głowę w górę.
- Co.. ty robisz?- zapytałam zaniepokojona
- Nyx, królowo... szukałem cię sześć lat
- Ojoj... ale się porobiło, ciekawe co będzie dalej.
- Ja... królową ty chyba na głowę upadłeś!
- Nie mogę się mylić imię, znak i wiek się zgadzają.
- Nic się nie zgadza! Kata powiedz coś!
- Hym...- zamyśliła się- faktycznie nie wyglądasz na królową, ale na księżniczkę. Różowe sukienki, pałac wielki jak góra, diady pierścienie, naszyjniki.
- Otaczają mnie sami idioci.
- Pani proponuję wybrać się na zamek. Wojna się niedługo zacznie.
- Wojna?- zdziwiła się Katarina- Znowu?!
- Z północy nadciąga armia. Niszczą wszystko na swojej drodze.
- Bez Katy nie jadę.
- Żartujesz? Ja się właśnie pakuję.- odezwała się z sąsiedniego pokoju
- Rano wyruszamy, a teraz dobranoc.- zarządziłam
- Dobranoc.- powiedział Atrox
- Spokojnego snu.- życzyła mi Katarina

                                          Następnego dnia

    - Gotowi?- zapytałam
- Tak.- odpowiedzieli chórem
- A więc w drogę!
Po kilku godzinach jazdy na koniach byliśmy bardzo zmęczeni, więc zrobiliśmy przerwę. Napoiliśmy rumaki i rozłożyliśmy obóz.
- Pójdę po drewno na opał.- oznajmiłam
- Dobrze.- odpowiedziała Kata
Ruszyłam w las. Cicho stąpałam po suchej ściółce i zbierałam kłody, które miały zostać spalone. Usłyszałam jakiś dźwięki kilka kroków dalej. Kiedy spojrzałam w bok, ujrzałam białego tygrysa. Nie ruszyłam się jednak wielki kot podszedł do mnie. Miał oczu koloru błękitnego nieba. Przekręciłam głowę w lewo, a jego łeb poszedł za moim ruchem. Wyprostowałam się i podrapałam go za uszami.
- Jesteś miły, jak na tygrysa.- uśmiechnęłam się
Zamruczał cicho, jakby chciał coś powiedzieć. Nie wiedziałam jak zareagują na niego Atrox i Kata kiedy go zobaczą, ale i tak gdybym kazała mu sobie iść pewnie i tak by za mną poszedł, więc wzięłam go ze sobą. Doszłam do naszego obozu Atroxa nie było w pobliżu, a Katarina była zajęta modlitwą do naszej bogini księżyca Luny. Ułożyłam drewno w stosik i podpaliłam go zaklęciem. Tygrys podszedł niepewnie do ognia i położył się blisko ogniska, a ja usiadłam koło niego i głaskałam go po głowie. Po kilku minutach dołączyła do nas Katarina była trochę zdziwiona, ale po chwili stwierdziła, że zwierzę jest darem od Luny. W zasadzie nie jestem za bardzo religijna, ale od czasu do czasu też się modliłam. Atrox wrócił po godzinie z trzema zającami.
- Polowałeś?- zapytałam
- Tak, jestem w tym całkiem dobry.- odpowiedział
Dopiero po chwili zobaczył białego tygrysa śpiącego obok mnie.
- Co to jest?- zapytał
- Tygrys.- odpowiedziałam
- Ale co on tu robi?
- Znalazł Nyx- powiedziała Kata- i poszedł za nią. Czuje od niej moc, więc jest potulny jak baranek.
- Rozumiem. Upieczmy je i zjedzmy. Po tym prześpimy się i ruszymy w dalszą drogę.

                                                       Ranek

    Obudziłam się pierwsza od razu wyszłam z namiotu i zaczęłam poranny trening. Kiedy skończyłam usiadłam przy stosie spalonego na popiół drewna. Po chwili dołączył do mnie mój nowy przyjaciel.
- Dzień dobry.- powiedziałam do albinosa
- Witam.- powiedział ludzkim głosem
- Ty.. ty mówisz?!
- To miała być tajemnica, ale masz wielką moc.- usiadł obok mnie- Jestem Rem, księżniczko.
- Kolejny do kolekcji.
- Hm?
- Jesteś już drugą, która tak mnie nazwała, tak właściwie to skąd tu się wziąłeś?
- Wysłano mnie na zwiady. Tylko ja z mojej rasy potrafię rozpoznać moc drzemiącą w księżniczce ciemności.
- Co?!
- Tamten gościu ci nic nie powiedział? Co za maniery.- pokręcił głową w prawo i lewo.
- O czym nie powiedział mi Atrox?! O co chodzi?!- wstałam
Nagle z namiotu wyłonił się chłopak.
- Wołałaś?- zapytał
- Czemu nie powiedziałeś mi wszystkiego?!
- Nyx uspokój się, twoja moc wydobywa się z ciebie!- tygrys wciąż starał się mnie uspokoić

                                                       Atrox

    Wyglądała jakby płonęła czarnym ogniem. To musi być ona, nikt nie jest w stanie wytworzyć tak silnej aury. Spoglądałem na jej ręce zaciśnięte w pięści, włosy delikatnie opadały na czoło. Nie mogłem się ruszyć, byłem w nią tak wpatrzony, że nawet głos tygrysa nie był w stanie mnie obudzić. Wiatr wiał tak mocno, że na moim karku pojawiły się ciarki.
- Co się dzieje?- krzyknąłem
- Traci kontrole...
- Wa meser to lonaka we rastis!- głos należał do Katariny był mocny- Powstrzymaj to co w tobie tkwi.
Nyx upadła na ziemie i nie mogła się ruszyć. Jej wargi drżały, a oczy okazywały smutek.
- Przepraszam Atrox, że na ciebie nakrzyczałam- po wypowiedzeniu tych słów zasnęła.
- Co teraz?- zapytałem
- Musi odpocząć, wyruszymy jutro.
- Dobrze.
Cały czas byłem niespokojny, bałem się o nią. Kata opiekowała się nią, a ja i Ren siedzieliśmy przy ognisku.
- Tygrysie?
- Tak?
- Czy ona...
- Jest silna, nic jej nie będzie. Po prostu musi się nauczyć kontrolować tą moc.
- Ty... wiesz jaka jest ta moc, prawda?
- Jej mocą jest ciemność, to dla niej wielkie brzemię, ale ona jest księżniczką, musi chronić swój lud.
- Rozumiem.
Po chwili z namiotu wyłoniła się Katarina.
-Co z nią?- zapytałem
- Płacze...
- He?
- Przypomniała sobie co się zdarzyło w dzień naznaczenia.

                                                            Nyx

    Pamiętam to bardzo dokładnie. Miałam starszego brata był idealny i doskonały w każdym calu, jego imię brzmiało Xen. Tamtego dnia wróciłam do domu ze szkoły, wtedy usłyszałam rozmowę rodziców i mojego brata:
- Xen, ty jesteś zupełnie inny niż ona, jesteś posłuszny, inteligentny, cały ojciec i ja.- głos należał do matki
- Jesteś naszą chlubą synu, nie zawiedź nas.- mówił ojciec
- Tak papo.- głos mojego brata był strasznie smutny. Wiedziałam, że on kocha mnie bardziej niż oni.
- Niech ci nie będzie jej żal, to demon w ludzkiej skórze, potwór.- matka była wściekła
Na słowo "potwór" zareagowałam i wyłoniłam się zza ściany.
- Nienawidziliście mnie od samego początku, od mojego narodzenie, dlaczego... udawaliście? Czy ja nic dla was nie znaczę?!
Płakałam... tego dnia były moje 13 urodziny. To dlatego Xen był w domu. Mieszkał bardzo daleko i przyjeżdżał tylko na święta.
- Nyx to nie tak...- tata próbował coś zaradzić. Matka była przerażona, nigdy nie słyszała takich słów z moich ust. Ojciec próbował do mnie podejść, lecz Xen zasłonił mnie swoim ciałem.
- Zostaw ją w spokoju!- po raz pierwszy postawił się ojcu- Jestem taki sam jak ona!- potarł wtedy swoje czoło i ukazał się czerwony sierp księżyca.
Nie wytrzymałam napięcia i wybiegłam z domu... resztę pamiętam od dawna.
- Nyx... księżniczko?- głos Atroxa wyrwał mnie z rozmyśleń. Po mych policzkach nadal spływały słone łzy.- Wszystko w porządku?
Usiadł obok mnie, a ja łkając przytuliłam się do niego. Jego ręka głaskała moją głowę, a usta uciszały słowami.
- Zostawiłam go tam... samego... mojego jedynego, kochanego brata... tylko Xen mnie kochał.
- Xen to twój brat?
- Tak.
- On... To on wysłał mnie na poszukiwania.
- Co?- odsunęłam się od chłopaka
- Już niedługo go ujrzysz, panienko.- uśmiechnął się.

                Ten chłopak dał mi nadzieję, a ja tą nadzieję przekażę innym. 

    Kiedy ruszyliśmy dalej byłam wypoczęta. Nie mogłam wytrzymać tej ciszy, która zapadła między nami wszystkimi. Tygrys ociężale podążał za koniami. Zeskoczyłam z konia i podeszłam do Rena zrównując z nim tępo chodu.
- Coś cię trapi, przyjacielu?- zapytałam spoglądając na niego ukradkiem
- Zastanawiam się, czemu akurat ja zostałem wybrankiem i dlaczego tylko ja potrafię wyczuć twą moc.
- Kiedyś ktoś mi powiedział, że nie można wpłynąć na przeszłość i przyszłość, ale teraźniejszość tak.
- Wierzysz  we wszystko co ci powiedzą?
- Nie, ale często okazuje się, że nawet najdziwniejsza rzecz jest prawdziwa.
Wyszliśmy z lasu i teraz podążaliśmy ścieżką prowadzącą do wielkiego miasta. Różne odcienie szarości sprawiły, że chciało mi się płakać.
- Już wiem dlaczego to ty otrzymałaś moc ciemności i chociaż nie potrafisz panować nad sobą, wierzę, że wykonasz kawał dobrej roboty. Jestem dumny z tego, że mogę ci towarzyszyć.

4 komentarze: